Urodziłam życie. Co teraz? – kilka słów na początek
Tekst Katarzyny Dołęgowskiej - Urlich w "Nieodkryta. Narodziny matki" A. Kreczmańska (red.), Paradoxy, Warszawa 2019
Karmienie, noszenie, przewijanie, bujanie, śpiewanie, tańczenie, spacerowanie... karmienie, noszenie... Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie... Karmienie... Ręce, piersi, ciało oddane w służbie małej, zupełnie zależnej od mamy istocie. Przewijanie, karmienie, noszenie, zmęczenie... Zmęczenie...
Kiedy rodzi się dziecko wszystko staje na głowie. Świat kręci się wokół malucha. Kobieta, do tej pory niezależna i wolna, staje się niezbędna do życia temu małemu człowiekowi. Gwałtownie przebudowuje się jej schemat dnia: nie wiadomo, kiedy będzie prysznic i kawa. I czy w ogóle będą? Kiedyś czytała książki, odbierała maile, lubiła swoją pracę, biegała po parku, wieczorem oglądała filmy, w nocy spała, a rano się ubierała. Miała jakieś swoje zwyczaje, nawyki, rzeczywistość była dosyć przewidywalna. A teraz? Nie jest nawet pewna, jaki jest dzień tygodnia. Co się dzieje? Nie radzi sobie?
Szok debiutantki
Potrzeby mamy przegrywają z potrzebami dziecka w tym pierwszym okresie po narodzinach. To normalne. Dorosły może poczekać, noworodek nie. Ten mały nowy pasażer zwykle dobrze wie, czego chce: mleka, kołysania, przebrania, przytulania. Jeśli nie wie, wówczas mama i tak stara się zrozumieć, o co mu chodzi. Tak czy inaczej przez pierwsze miesiące jest w pełnej gotowości do zaspokajania potrzeb Młodego. Do chwili porodu mieściła w swoim ciele jego ciałko. Po narodzinach ciągle obejmuje sobą jego potrzeby. Bez niej byłoby mu naprawdę ciężko. Ta duża odpowiedzialność, to poczucie, że tak wiele ode mnie zależy, może być wyczerpujące.
W głowach świeżo upieczonych mam często kołacze się myśl, że powinny sobie ze wszystkim poradzić. Przecież inne kobiety dookoła jakoś sobie radzą, dlaczego nie ja? Nie ma obiadu, w pralce nierozwieszone pranie, wyjście z Małym z domu to cała wyprawa... Czy ze mną wszystko w porządku? Czy inni też tak mają?
Tak, wszystko w porządku, inne mają podobnie. Przynajmniej te dziesiątki kobiet, które przeszły przez doświadczenie grupy Urodziłam Życie. Dzięki spotkaniom z nimi wiem, że tak po prostu jest. Nowa sytuacja, debiut w tej wielkiej życiowej roli powodują, że można mieć tremę, zagubić się w gąszczu powinności, załamać w konfrontacji z tym wielogłosem w głowie: jeszcze to i jeszcze tamto... Podawać witaminy? Szczepić? Spać razem? Karmić dwa lata piersią? Nosić cały czas? Jak najczęściej odkładać? To tylko niektóre z tysiąca pytań, jakie krążą po głowach młodych mam. Czasami można zwariować, ale ten etap w końcu mija.
Szybciej odchodzi on w przeszłość, jeśli mama dopuszcza myśl, żeby zatroszczyć się również o samą siebie.
Matka opiekuje się dzieckiem. To naturalne i nikt z tym nie dyskutuje. Jestem jednak pewna, że w tym okresie życia trzeba jednocześnie zadbać o tak wysokiej klasy specjalistkę, jaką jest matka. Czy znacie inną rolę życiowa, która wymaga aż takich kompetencji? Producentka pokarmu i karmicielka, pielęgniarka i masażystka, piastunka i 24-godzinna asystentka, gotowa przez pierwsze miesiące życia malucha spełniać niemal wszelkie jego żądania, do tego wypowiadane w nie do końca jasnym dla niej języku. To i wiele jeszcze innych funkcji, które zmieniają się, gdy tylko zostanie osiągnięta biegłość w dotychczasowych umiejętnościach, mieści się w jednej osobie. Może zmęczyć? Może. Trzeba dbać, żeby się niepopsuło? Trzeba!
Nie bądź samotnym kapitanem
Jeżeli w spokojnie płynącej łodzi pojawi się nagle nowy pasażer, który mówi w innym języku, reprezentuje jakąś nieznaną kulturę i zachowuje się, jakby chciał zmienić kierunek wyprawy, to siłą rzeczy tę łódź opanowuje chaos. Im więcej jest załogi na pokładzie, tym większe szanse na opanowanie tej kryzysowej sytuacji. Ale wyobraźcie sobie, co by było, gdyby na łodzi był tylko kapitan?
Mama oprócz bycia mamą próbuje pełnić jeszcze wiele różnych ról. Ponieważ „siedzi w domu”, to „przy okazji” robi jeszcze zakupy, sprząta, gotuje, pierze, dba o atmosferę w domu, dzwoni po hydraulika, umawia kolejne wizyty lekarskie. Często szybko wraca do pracy albo pracuje z domu, kończy studia, pisze doktorat... W międzyczasie pojawiają się jeszcze tysiące drobiazgów do zrobienia na wczoraj. Wszystko z maluchem na rękach, w wózku, chuście.
To naprawdę może być trudne. Można samej tego nie udźwignąć. Warto więc zastanowić się, czy nie zrezygnować z walki o samodzielność, zanim łódka się wywróci. Wierzę w mądrość przysłowia, że do wychowania jednego dziecka potrzebna jest cała wioska. Myślę, że nie tylko do wychowania dziecka, ale też, a może nawet przede wszystkim, do przetrwania matki w dobrym zdrowiu. To, że teraz mamy rodzą dzieci i wracają do swych mieszkań, w których często zostają na długi czas same, nie ma zbyt wiele wspólnego z tradycyjnym sposobem zajmowania się małym dzieckiem. Oczywiście nagrodą jest poczucie niezależności, autonomii, ale może nie zawsze o to chodzi. Blisko samodzielności jest samotność. Kiedy kobieta rodziła dziecko we wspólnocie, nie zostawała sama, zawsze tuż obok były matka, babka, siostry, inne kobiety z małymi dziećmi. Zawsze ktoś był na tyle blisko, żeby poprosić go o pomoc, albo ta pomoc po prostu była dostępna z automatu. Tak było jeszcze w domach naszych prababek i babek.
Zmiana w tej kwestii jest wciąż świeża i nie ma gotowych recept, jak sobie z tą samodzielnością radzić. Przed startem samolotu stewardessa podaje instrukcję obsługi maski tlenowej. Jeżeli podróżuje mama z dzieckiem, to najpierw ona ma założyć maskę, a dopiero potem zakłada ją dziecku, żeby być w stanie skutecznie się nim zaopiekować. W samolocie to działa i jesteśmy w stanie to zrozumieć. Na ziemi niekoniecznie. Czy trzeba czekać na brak tlenu?
Kiedy rozdrażnienie i irytacja dominują w codzienności z maluchem, kiedy coraz częściej zaskakują Cię wybuchy złości („Co się dzieje? Nigdy taka nie byłam...”), to pewny sygnał, że potrzebujesz pomocy. Zamiast obwiniać się, że nie dajesz sobie rady, że powinnaś się natychmiast opanować i wziąć w garść, daj sobie prawo do korzystania z pomocy innych. To oznaka zdrowia. Ktoś może pomóc posprzątać Twój dom, ktoś inny chętnie przyniesie Ci obiad, wyjdzie na spacer z dzieckiem. Odzyskasz przestrzeń dla siebie – chociaż kawa w spokoju, prysznic bez pośpiechu. Pojawią się nowe więzi, wdzięczność. One też dodają sił.
Rodzi się matka
Oprócz potrzeby zorganizowania się na nowo i opanowania chaosu wokół siebie jest jeszcze wielka tęsknota za życiem „sprzed”. Brakuje swobody, niezależności, spontaniczności. Trudno znaleźć na nie miejsce w tej nowej sytuacji. Przyszło nowe – życie z dzieckiem. Wszytko się nie zmieści. Niewiele jest w życiu młodej mamy czasu na opłakanie straty po życiu „sprzed”. Nowe życie to radość. Trzeba się cieszyć. Tak, to nie pomyłka, jedno drugiemu nie przeczy. Cieszymy się z tego, co przyszło, i żal nam tego, co odeszło. Dobrze jest przyjąć tę ambiwalencję uczuć.
Akceptacja tego, jak jest, pozwala spokojniej przyjrzeć się temu, co dalej. Życie się nie kończy, ono się zmienia. Opieka nad dzieckiem może być czasem niezwykle intensywnego rozwoju osobistego. Kiedy mniej jest przestrzeni na spontaniczne decyzje, wybory stają się bardziej przemyślane. Gdy czasu jest mało, trzeba wiedzieć, czego chce się naprawdę. A żeby to wiedzieć, trzeba się samej o to zapytać. Towarzysząc dziecku, często próbujemy zgadnąć, czego potrzebuje. Tę codzienną praktykę wsłuchiwania się w potrzeby drugiego można z powodzeniem wykorzystać do kontaktu z samą sobą. Czego ja chcę? Czego mi brakuje? Za czym tęsknię? To bardzo ważny i niekoniecznie łatwy czas w życiu kobiety – czas na słuchanie siebie, na stawianie sobie pytań, zarówno w błahych, jak też w bardzo poważnych sprawach, na rozpoznawanie i cierpliwe dbanie o swoje własne terytorium. Jeśli sobie sama tego nie dasz, ustawiasz się karnie w szeregu matek „poświęcających się”, narzekających i sfrustrowanych.
Dziecko jest bardzo ważne, ale nie musi przez cały czas być w centrum uwagi. To mu nie służy. Jest wielka różnica między poświęcaniem się a świadomym darem z siebie. Świadome ofiarowanie siebie (swojego czasu, sił, odraczania zaspokojenia swoich potrzeb) wymaga dobrej znajomości siebie samej. Rodzi się dziecko i powoli zaczyna się rodzić dojrzała kobieta. Pozwól sobie na łagodność wobec siebie w tym czasie.
Jak ma być, wiesz tylko Ty Na szczęście Twoje dziecko jest obok i przez cały czas pokazuje, że ono wie, czego chce, lub przynajmniej wie, czego nie chce. Lubi to, nie lubi tamtego. Chce tu, nie chce tam. Ma kontakt ze swoimi potrzebami. Twój mały mistrz jest blisko. Masz się od kogo uczyć. Macie przed sobą wiele czasu. Wykorzystaj to. Twój kurs rozwoju osobistego właśnie się rozpoczyna!
Na początku, kiedy maluch jest cały czas bardzo blisko, najsilniej domagają się zaspokojenia podstawowe potrzeby: wiesz, że tęsknisz za dobrze przespaną jedną nocą, za zjedzonym w spokoju ciepłym posiłkiem, za wzięciem prysznica bez towarzyszącego zza drzwi płaczu lub nawet za skorzystaniem z toalety w samotności. Na kolejnym etapie pojawiają się pytania z poziomu dla bardziej zawansowanych. Masz pół dnia wolnego. Co z nim robić? Posprzątać? Ugotować obiad? Tak, tak, to trzeba, ale czy ty za tym tęsknisz? Uczyć się słówek? Odespać? Iść do kina? Poćwiczyć? A może uważnie popatrzeć, jak śpi Twoje dziecko? Czego Ci brakuje? Tylko Ty to wiesz.
Nawet jeśli nie zrobisz tego, na co masz ochotę, przynajmniej trwaj w stawianiu sobie tego pytania: Czego ja chcę? Jaka jest moja decyzja na ten moment? To ważne, żeby nie zatracić swojej odrębności. Takie ćwiczenie się w samoświadomości procentuje. Nawet jeśli Twoje potrzeby wynikają z frustracji, to łatwiej Ci będzie przeżyć pojawiające się trudne uczucia, gdy uświadomisz sobie, co się w Tobie dzieje. W nocy Mały się budzi i chce jeść. Wstajesz i jesteś wściekła, że znowu nie daje Ci spać. Jeśli jesteś w stanie przywołać swoja decyzję:
„Tak, jestem gotowa karmić w nocy. To się skończy i wtedy się wyśpię”, może wściekłość ustąpi miejsca zaledwie irytacji, może to będzie tylko rozdrażnienie? Na kolejnym poziomie, proszę bardzo, zestaw pytań o pracę. Urodziłam dziecko. Iść do pracy czy zostać w domu? Pracować z domu? Może być tak i tak, i jeszcze inaczej. Może się to zmieniać. Jak ma być, wiesz tylko Ty. To trudne decyzje, a często nie ma miejsca na spokojne rozeznanie swoich potrzeb i pragnień. Decydują przekazy rodzinne („moja mama od razu poszła do pracy, a moja była z nami do trzeciego roku życia”) aspekty finansowe („mąż lepiej zarabia” albo „nie będę miała potem do czego wracać”), logistyczne („te korki!”), kariera i wiele jeszcze innych. Tymczasem praca dotyczy Ciebie. Czy to moja decyzja, że zostaję z nim w domu przez pół roku, rok, trzy lata? Idę do pracy, zostawiam dziecko w żłobku – czy ja tego chcę? Nie jak ma być, ale jak Ty decydujesz, żeby było. I znowu nie chodzi o idealne rozwiązania, ale o świadomy wybór.
Bardzo często odpowiedzią na pytanie o powrót do pracy bywa „nie wiem”. To też jest odpowiedź. Niełatwo jest trwać w takiej niepewności, ale przecież skąd miałabyś wiedzieć? Nigdy wcześniej nie miałaś dziecka i nie chodziłaś do pracy. Może potrzebujesz spróbować różnych wariantów, szukać rozwiązania, które pasowałoby Ci najbardziej. Próbować, błądzić. To wymaga odwagi, ale się opłaca. Naprawdę często po prostu nie wiadomo, czego się chce. Nie oceniaj się i nie karz za brak jasnej wizji. Wokół mnóstwo „gotowców”. Zrób tak, nie rób tak. Tak jak mama! Nie, nie, koniecznie inaczej! Tylko w domu przez pierwsze trzy lata! Natychmiast do pracy! Uwaga, Ty to Ty. Masz prawo zastanawiać się, nie wiedzieć, wybierać, zmieniać zdanie. Masz prawo słuchać siebie, swojego ciała, swoich uczuć.
„Chcę” nie zawsze oznacza „decyduję się to zrobić”. Chcę spać całą noc, ale jednak mam malucha, który może się budzić i decyduję się do niego wstawać. Bardzo lubię swoją pracę, brakuje mi jej, chcę jak najszybciej do niej wrócić, ale decyduję się na jeszcze pół roku z moim dzieckiem w domu. Świadome odroczenie zaspokojenia ważnych potrzeb to Twoja decyzja, a nie po prostu znalezienie się w potrzasku jakiejś sytuacji.
Na imię mi Elastyna
Lubimy mieć wpływ na własne życie. Planować, postanawiać, decydować. Sama właśnie napisałam, jakie to ważne wiedzieć, czego się chce. W tym miejscu dla równowagi parę zdań o pokorze. Od chwili, gdy zostałam mamą, uczę się jej każdego dnia. Jak to kiedyś powiedziała mama czwórki dzieci: „Moje drugie imię to Elastyna”. Wspominam to imię za każdym razem, kiedy moje plany znowu wzięły w łeb. Ten tekst też kończę pisać w towarzystwie mojego zakatarzonego syna, który nie poszedł do szkoły. Siedzi naprzeciwko mnie z minutnikiem w ręku i mówi: „Zostało Ci jeszcze piętnaście minut...”. Planowałam pracę w pustym domu, z kubkiem gorącej kawy i morzem czasu. Wcale nie namawiam, by zaniechać wyznaczania priorytetów i robienia planów. Niech one będą. Są jak latarnia morska. Przydają się, żeby złapać kierunek. Chcę jednak zachęcić do otwartości na to, co się w Waszym życiu wydarza. Kiedy marzysz o wędrówce w góry, pakuj plecak, czytaj blogi o tym, jak podróżować z dziećmi, i jedź. Jeśli jednak nie uda się wejść na szczyt, zamiast frustrować się porażką, zobacz, jak pięknie jest tam, gdzie właśnie doszliście. Razem.
Wybrane cytaty
W głowach świeżo upieczonych mam często kołacze się myśl, że powinny sobie ze wszystkim poradzić. Przecież inne kobiety dookoła jakoś sobie radzą, dlaczego nie ja? Kiedy rozdrażnienie i irytacja dominują w codzienności z maluchem, kiedy coraz częściej zaskakują Cię wybuchy złości, to pewny sygnał, że potrzebujesz pomocy. Zamiast obwiniać się, że nie dajesz sobie rady, że powinnaś się natychmiast opanować i wziąć w garść, daj sobie prawo do korzystania z pomocy innych. Opieka nad dzieckiem może być czasem niezwykle intensywnego rozwoju osobistego. Kiedy mniej jest przestrzeni na spontaniczne decyzje, wybory stają się bardziej przemyślane. Gdy czasu jest mało, trzeba wiedzieć, czego chce się naprawdę.
Świadome ofiarowanie siebie (swojego czasu, sił, odraczania zaspokojenia swoich potrzeb) wymaga dobrej znajomości siebie samej. Nawet jeśli nie zrobisz tego, na co masz ochotę, przynajmniej trwaj w stawianiu sobie pytania: Czego ja chcę? Jaka jest moja decyzja na ten moment? To ważne, żeby nie zatracić swojej odrębności. Nie chodzi o idealne rozwiązania, ale o świadomy wybór. Masz prawo zastanawiać się, nie wiedzieć, wybierać, zmieniać zdanie. Masz prawo słuchać siebie, swojego ciała, swoich uczuć. Świadome odroczenie zaspokojenia ważnych potrzeb to Twoja decyzja, a nie po prostu znalezienie się w potrzasku jakiejś sytuacji.